W VII kolejce LOM drużyna MKS Parasol zmierzyła się na własnym boisku z ekipą Polonii Środa Śląska. Mecz rozpoczął się z prawie godzinnym opóźnieniem z powodu braku przepływu informacji w drużynie gości o zmienionej godzinie meczu. Nasi zawodnicy z tego powodu dwukrotnie wychodzili na rozgrzewkę a w oczekiwaniu na przyjazd Polonii przeciągała się ona coraz bardziej.
Sam mecz rozpoczęliśmy bardzo obiecująco, ponieważ już w pierwszej minucie przed szansą stanął Kuba Masłowski, kiedy to źle wybita przez obrońcę piłka wpadła mu pod nogi, jednak niewłaściwy kierunek ruchu z piłką nie pozwolił na wyjście na dobrą pozycję strzałową. Podobnie minutę i 6 minut później, kiedy to dobre dogrania Masełka i złe przyjęcia Kuby Zawadzkiego i Krzysia Świenca powodują, że kolejne akcje nie kończą się oddaniem strzału na bramkę. W 8 minucie Parasol przeprowadza wzorową akcję - podanie Radka Kusiaka i wyjście w tempo Kuby Zawadzkiego w tak idealnym momencie, że wydawało się, że była pozycja spalona i dopiero powtórki telewizyjne pokazały, że to sędzia miał rację. Pojedynek biegowy Kuby z obrońcą wykorzystana sytuacja sam na sam z bramkarzem dają naszej drużynie prowadzenie. 1:0! Nie minęła kolejna minuta a po zagraniu z pierwszej piłki Kuby Z. do Łukasza Mroza ten znalazł się w bardzo dobrej sytuacji, strzał jednak oddał bardzo niecelny.
W 16 minucie powinno być 2:0, kiedy do źle wybitą piłkę przez bramkarza jeszcze w polu karnym przejął Krzysiu Świenc, niestety piłka po jego strzale przechodzi obok słupka. Kolejną wyśmienitą okazję mamy 3 minuty przed końcem I połowy: do wybitej piłki od bramki przez Arka Michalaka prawą stroną ruszył Konrad Peszko, sprint jeden kontakt z piłkę i mocna wrzutka w pole karne. Interwencja obrońcy powoduje, że piłka odbija się od niego, przelatuje nad bramkarzem i spada pod nogi nadbiegającego Piotrka Kopcia - strzał z 3 metrów i piłka przechodzi nad poprzeczką... W ostatnich sekundach miała miejsce najgroźniejsza i w zasadzie jedyna akcja Polonii, kiedy to Arek Michalak próbując przeciąć podanie do napastnika źle obliczył tor i minął się z piłką przez co zawodnik gości znalazł się w bardzo dobrej sytuacji do zdobycia gola. W tej akcji bardzo czujny był Mateusz Boksa, który dalekim wyjściem przed bramkę utrudnił napastnikowi grę a ten oddając strzał obok Mateusza, nie trafił również do bramki.
4 minuta drugiej połowy okazała się pechowa - najpierw w niegroźnej sytuacji piłkę w kierunku linii końcowej kopie Krzysiu Świenc, Mateusz próbuje ratować sytuację i wślizgiem wybija piłkę z linii na aut, jednak sędzia wskazuje na rzut rożny. Błąd w kryciu Arka i napastnik pakuje piłkę głową do bramki.
Po stracie bramki zaczynamy grać bardzo nerwowo, kilka niecelnych podań, piłka ląduje na aucie i nie mijają dwie minuty, kiedy akcję środkiem boiska przeprowadzają goście piłkę na nodze ma jednak Arek i nie wiadomo tylko dlaczego próbuje ją wybić w kierunku biegnącego po lewej stronie napastnika. Piłka zostaje pod jego nogami i nie pozostaje mu nic innego jak dobrze uderzyć i jest 1:2.
Do końca meczu żadna z drużyn nie ma już żadnej dogodnej sytuacji do zmiany rezultatu. Nasza drużyna gra coraz mniej dokładnie, często tracąc piłkę w prostych sytuacjach, przeciwnik przeprowadza kilka akcji, jednak kończą się one na przedpolu lub ewentualnie niegroźnymi strzałami. Po stracie bramki najbardziej dało się odczuć brak chorego Przemka Marcjana, bo nie było nikogo kto przytrzymałby piłkę w środku boiska, zagrał kilka dokładnych piłek lub celnych podań otwierających drogę do bramki... Przemo - wracaj szybko do zdrowia!:)